24 czerwca w godzinach popołudniowych nad Lubelszczyznę nadeszły chmury burzowe. Nikt absolutnie nie spodziewał się, że przyniosą tak ogromne zniszczenia. Oprócz powalonych drzew i zniszczonych linii energetycznych zostały kompletnie zniszczone uprawy naszych rolników. Grad o średnicy kilku centymetrów spadł na lubelskie sady w powiatach puławskim, opolskim i kraśnickim. Zniszczenia są na tyle poważne, że sadownicy mówią o zakończonym sezonie, który tak naprawdę jeszcze się nawet nie rozpoczął…
Na domiar złego większość sadowników była nieubezpieczona. Nie wynika to jednak z tego, że nie chcieli się ubezpieczyć. Rząd, który dopłaca do ubezpieczeń w PZU zwyczajnie przeznaczył na to za mało pieniędzy. Efektem tego było wyczerpanie wszystkich środków przeznaczonych na ubezpieczenia od gradu w uwaga, 3 minuty... 99% wniosków nie zostało rozpatrzonych.
- 3 minuty. Zaledwie tyle według wielu agentów ubezpieczeniowych trwała możliwość uzyskania zgody w PZU na podpisanie umów z rolnikami na ubezpieczenie upraw od ryzyka wystąpienia gradu – mówił prezes Związku Sadowników Mirosław Maliszewski.
Większość komercyjnych firm ubezpieczeniowych nie oferuje swoich usług w zakresie upraw rolniczych. A nawet jeśli, to są po wysokich stawkach i dostępne tylko przez kilka godzin. Dlatego 90% ubezpieczeń upraw było w PZU. Od tamtej pory do dziś nie ma dalej możliwości ubezpieczenia.
- Razem z rodzicami prowadzę gospodarstwo sadownicze. Co roku ubezpieczaliśmy nasze plony od gradu. Z roku na rok stawki były coraz wyższe. W tym sezonie też chcieliśmy się ubezpieczyć, jednak nie było takiej możliwości. Pieniądze skończyły się w zaledwie kilka minut – mówi jeden z sadowników z powiatu opolskiego. – To nie jest tak, że już nie będziemy nic robić w sadach. O sad trzeba dbać, aby w przyszłym roku mieć z czym wyjść. Dla nas sezon się zakończył, zanim na dobre się rozpoczął. To niewiarygodne, że jedna chmura może zniszczyć cały dorobek sezonu. Teraz będziemy tylko dopłacać, aby utrzymać drzewa w jak najlepszej kondycji.








Komentarze