Jak księżniczka z księciem.
Marka poznałam przypadkiem. Studiowałam polonistykę na Uniwersytecie Wrocławskim, a on pracował w kawiarence na moim wydziale. Początkowo nie zwracałam na niego uwagi, jednak koleżanki ciągle komplementowały jego urodę. Dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że miał zniewalający uśmiech i ujmujący sposób bycia. Poza tym był przystojny, szarmancki, choć najbardziej ujęło mnie to, że w wolnych momentach wyciągał książkę i czytał. Zawsze lubiłam mężczyzn inteligentnych, elokwentnych i oczytanych. Pewnego dnia zostawiłam w kawiarni portfel z dokumentami. Spieszyłam się na wykłady i nie zauważyłam, że właśnie mi wypadł. Marek mnie odnalazł, a potem historia potoczyła się szybko. Byliśmy nierozłączni. Więcej nas łączyło niż dzieliło. Godzinami potrafiliśmy dyskutować o przeczytanych książkach, chodziliśmy do kina, bywaliśmy u wspólnych znajomych, prowadziliśmy ożywione życie towarzyskie. Szybko zostaliśmy wydziałową parą, mimo że Marek nie studiował polonistyki, a prawo. Był niezwykle ambitny, co bardzo mi się w nim podobało. Miał sprecyzowane plany na przyszłość. Po studiach ślub, praca, rodzina i szczęśliwe życie. Właśnie w takiej kolejności. Byłam młoda, zakochana i szczęśliwa. Wierzyłam, że tak będzie zawsze.
Zaślepiona uczuciem.
Po ślubie niewiele się zmieniło. Do dziś zastanawiam się, czy to ja byłam tak zaślepiona miłością, czy jednak Marek był tak doskonałym aktorem? Najgorsze jest to, że wszyscy dali się nabrać. Moi rodzice go uwielbiali, siostra była nim zachwycona, nawet dość sceptyczna babcia nie powiedziała o nim złego słowa, choć moich dwóch poprzednich chłopaków ciągle krytykowała. Marek był idealny. Dbał o mnie, szanował, czułam, że mu na mnie zależy. Liczył się z moim zdaniem, poświęcał mi dużo czasu. Koleżanki wielokrotnie mówiły, że mam szczęście, bo takich mężczyzn już nie ma. Jak się później okazało, te słowa okazały się złowieszcze. Dwa lata po ślubie Marek otworzył własną kancelarię, a to wiązało się z licznymi wyjazdami. Rozumiałam to. Nie chciałam wyjść na zazdrosną żonę, która trzyma się kurczowo męża i nie pozwala mu realizować własnych pasji. Zresztą Marek powtarzał, że robi to dla nas. Praca w szkole nie zapewniała mi zbyt dużego wynagrodzenia, dlatego cieszyłam się, że mam przedsiębiorczego, ambitnego i pracowitego męża. Jak się dowiedziałam, że mój idealny Marek mnie zdradza? Jak zwykle w takich sytuacjach, przypadkiem. Siostra koleżanki z pracy widziała go w Sopocie z młodą kobietą. Siedzieli w kawiarni i żywo dyskutowali. Gdy powiedziałam o tym Markowi uśmiechnął się czarująco i powiedział, że od paru lat nie był w Sopocie, ale chętnie pojedzie tam ze mną. Uśpił wtedy moją czujność. Doskonale mną manipulował. A ja wierzyłam, że kocha tylko mnie.
Prawda czasami boli.
Obserwowałam Marka, choć nie miałam złych przeczuć. Byliśmy dobrym małżeństwem. Lubiliśmy spędzać razem czas. Zaczęliśmy myśleć o dziecku, to ja stwierdziłam, że chyba jestem na nie gotowa. Marek nie oponował, dlatego też to utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie ma żadnego romansu, a tamta dziewczyna była jego klientką. Przez parę tygodni było cudownie. Mój mąż się starał, a ja mu wierzyłam. Pewnego razu jednak zostawił w domu telefon komórkowy. Parę dni wcześniej podejrzałam, jakie ma hasło zabezpieczające. Nie zastanawiałam się długo. Przejrzałam smy, nic. To samo zdjęcia. Też nic. Już chciałam odłożyć telefon, jednak weszłam jeszcze w historię połączeń. W ciągu miesiąca trzydzieści rozmów z A. Nie wiedziałam, co oznacza ten skrót. Z płaczem udałam się do siostry. Uśmiechnęła się i podała mi wizytówkę Tajfun Group. Początkowo byłam oburzona jej pomysłem, jednak szybko doszłam do wniosku, że wynajęcie prywatnego detektywa to jedyne rozwiązanie. Zaskoczyło mnie profesjonalne podejście i potraktowanie mojej sprawy priorytetowo. Jeszcze wtedy wierzyłam, że detektyw nie potwierdzi romansu. Na rozwiązanie sprawy nie musiałam długo czekać. Zdjęcia pokazały o wiele za dużo, a mój świat nagle runął.
Mój mąż miał w Sopocie inną kobietę i dziecko. Dziewczynkę. Żył na dwa domy. Praca umożliwiała mu częste wyjazdy, dlatego żadna z nas nie podejrzewała idealnego Marka o zdradę. Basia, bo tak miała na imię moja konkurentka, okazała się piękną, młodą dziewczyną. To ją ostatecznie wybrał Marek. Zostałam z poczuciem przegranej i ze złamanym sercem. Gdyby nie przenikliwy i empatyczny detektyw Wrocław z Tajfun Group nadal żyłabym w kłamstwie i fałszu. Jeszcze nie potrafię zaufać innemu mężczyźnie. Nie potrafię również wybaczyć Markowi. Żyję w zawieszeniu, czekam aż żałoba po moim idealnym związku minie. Chcę wierzyć, że jeszcze kiedyś będę szczęśliwa.



